Miejsce dla osób
odwiedzających
Kraków

Borówka i ancymon. Krakowskie słówka, które powinien znać każdy turysta

15 czerwca 2021

Przyjazd do Krakowa to dla wielu osób wyjątkowa wycieczka. Można tu zwiedzić miejsca związane z najwspanialszymi momentami polskiej historii, odnaleźć pamiątki po słynnych muzykach i artystach, pospacerować w pięknej scenerii nad Wisłą czy wkroczyć w wir tętniących życiem nawet w nocy Kazimierza oraz Rynku Głównego. Można więc przemierzać Kraków śladami Jana Matejki, ale czasami także co nieco ciekawego tam usłyszeć. To krakowskie regionalizmy, których brzmienie wśród przybyszów z daleka może wywołać na twarzy uśmiech, zakłopotanie lub zdziwienie. Kilka krakowskich słówek powinien jednak znać każdy szanujący się turysta.

Czym różni się andrus od andruta?

Krakowska gwara posiada kilka charakterystycznych cech, wspólnych choćby z tym, co można usłyszeć z ust mieszkańców Podkarpacia, południowej Małopolski czy nawet górali. Do takich wyróżników należy na przykład nieco częściej występujące udźwięcznianie spółgłosek, akcent przesuwany w niektórych momentach na ostatnią sylabę czy używanie partykuły “że” w trybie rozkazującym.

To jednak ogólne zasady. A co z przykładami? Od rodowitych krakowian można czasami usłyszeć, jak nazywają niesforne dziecko ancymonem. Właśnie tak w tych stronach określa się bowiem czasami urwisa. Nie należy tego jednak mylić z ancykrysem – to już mocniejsze określenie, bliższe znaczeniowo antychrystowi czy wręcz piekielnikowi.

Wśród słów oznaczających psotników dużo mniejszy kaliber ma andrus. Tutaj na osoby, które nie znają krakowskich słów, może jednak czaić się pułapka – andrus jest bowiem czymś zupełnie innym niż andrut, jak w Krakowie określa się po prostu wafle.

Przyjeżdżasz na wycieczkę do Krakowa? Najlepsze miejsce na nocleg to Hotel Best Western Krakówhttps://www.bwkrakow.pl!

Świat roślin i ludzi

Andrut to przykład tego, że w Krakowie pomyłki mogą przydarzyć się nawet w czasie zwykłych zakupów. Nie dostaniemy tutaj bowiem czarnych jagód – turysta powinien wiedzieć, że kryją się one tutaj pod nazwą borówek. I to ich można spodziewać się w pierogach z borówkami, uważanymi przez wielu za duży przysmak. Ktoś, kto chce kupić jeżyny, powinien zaś powiedzieć do ekspedientki, że szuka ostrężyn. A brukiew też łatwiej tutaj nazywać “po krakosku” korpielami.

Jeśli w Krakowie zdarzy się wizyta u lekarza, może się z kolei zdarzyć, że poleci on nam tabletki do “cycania”, zamiast do ssania. Nie należy też nadmiernie obrażać się na dźwięk słowa certolić – to nie wulgaryzm, a określenie powolnego wykonywania swoich obowiązków. Jeśli będziemy zanadto dziwić się podwawelskim słówkom, zniecierpliwiony mieszkaniec Krakowa może odesłać nas do Kobierzyna. To skrót myślowy na dom wariatów – nazwa wywodzi się od dzielnicy ze szpitalem psychiatrycznym. Ale że generalnie lekarzy i szpitale zwykle nie są niczym miłym, lepiej po prostu pozostać na polu. Dla niewtajemniczonych turystów pozostaje wersja “na zewnątrz”, ale na pewno nie na dworze. Przynajmniej nie w Krakowie.

Szukaj

projekt i wykonanie:
strony www Kraków